Rozdział 6
Patrzyłam na niego zszokowana, nie
rozumiałam, dlaczego nie panikuje, ani nie uważa mnie za potwora. Mimo, że nie
chciałam sobie na to pozwolić mała iskra nadziei zaczęła rozwijać się w moim
sercu. Wiedziałam, że to może skończyć się cierpieniem, ale mimo to nie mogłam
tego powstrzymać. Jakaś część mnie ta, którą jak myślałam zakopałam wieki temu
zaczęła powoli się budzić.
Miałam świadomość, że wciągam Doriana w
niebezpieczeństwo i może zniechęciłabym go do tego gdybym była, choć trochę mniej
samolubna. Prawda była jednak taka, że cieszyłam się jego towarzystwem, jego
obecnością w moim życiu.
- Jeśli mam cię poznać to chyba musimy
poważnie porozmawiać – przerwał ciszę, która panowała od momentu, gdy
wypowiedział ostatnie słowa.
Patrzyłam na niego czując ucisk w gardle,
nigdy z nikim nie rozmawiałam o swojej przeszłości. Nigdy nie miałam nikogo, z
kim mogłabym o tym porozmawiać. Tomas mnie odtrącił a później już nikogo nie
odważyłam się pokochać. Już nie potrafiłam wystawić się na atak nie mogłam znów
stać się tak bezbronną.
- Nie wiem czy potrafię jeszcze szczerze
porozmawiać – spuściłam wzrok nie mogąc dłużej patrzeć mu w oczy. Nie mogłam
znieść ich otwartej głębi i szczerości.
- Spróbuj.
Odważyłam się delikatnie do niego przysunąć
i po chwili siedziałam oparta o jego klatę, gdy on sam opierał się o zagłówek
łóżka. Oplatał mnie rękami w pasie a dłonie ułożył płasko na moim brzuchu.
- Jesteś ciepła – odezwał się
niespodziewanie a gdy spojrzałam na niego zdziwiona tym komentarzem wyraźnie
speszony zaczął wyjaśniać. – No wiesz… Sądziłem, że skoro jesteś wampirem to no
wiesz… - Plątał się – jesteś martwa.
Milczałam przez chwilę nie wiedząc jak
zareagować. Wiedziałam, że swoje słowa i teorię zaczerpnął z jakiegoś słabego filmu.
Wzięłam jego dłoń i przycisnęłam do swojej piersi.
- Czujesz? Moje serce bije, krew płynie w
żyłach, oddycham i myślę. Jak mogłabym to robić gdybym nie żyła?
- Ale jak? Przecież żyjesz wieki… Jak to
możliwe, że się nie starzejesz? – W jego głosie brzmiało czyste zaciekawienie,
które spowodowało, że kąciki moich ust uniosły się lekko.
- Nie lubię o tym rozmawiać – wyszeptałam
ledwie dosłyszalnie.
- Zauważyłem, że w ogóle jesteś małomówna –
spojrzałam ponad ramieniem na jego twarz i zauważyłam krzywy uśmiech błąkający
się na jego wargach.
- To trochę trudno wytłumaczyć – zaczęłam w
końcu. – Sądzisz, że aby stać się wampirem trzeba umrzeć, lecz to nie prawda.
Nie umieramy i nie odradzamy się magicznie, jako wampiry. Gdy zostaniemy
zainfekowani…
- Zainfekowani?
- Wampiryzm to nie jakaś magiczna sprawa, to
choroba. Gdy zostaniemy zainfekowani zapadamy w śpiączkę, ci z nas, którzy są
wystarczająco silni i przetrwają pierwszą fazę przez resztę zmierzają się z
drugą.
- Drugą? – Spojrzałam na niego zirytowana
tym, że znów mi przerwał.
- Potrzeba krwi, wrażliwość na światło
słoneczne, życie przez całą wieczność tylko po to, aby zabijać. Większość z nas
uważa, że to błogosławieństwo, dar. Sądzą, że są inną, wspanialszą rasą a
ludzie to tylko pożywienie, zabawki – skrzywiłam się z obrzydzeniem. – Nie
dostrzegają, że wampiryzm to choroba, mutacja genetyczna…
- Skąd ty to wszystko wiesz?
- Sama się dowiedziałam, przeprowadzałam
badania. Chciałam się dowiedzieć, co się ze mną stało, czy jest na to
lekarstwo. I odkryłam je…
- Odkryłaś? Na czym ono polega? – W jego
głosie było zaciekawienie i coś jeszcze… Ledwo wyczuwalny ślad czegoś jeszcze.
- Śmierć. Oto lekarstwo – gorycz wypełniła
moje słowa. Brak nadziei na uwolnienie, na koniec z byciem potworem. – Wampirów
nie da się zabić, za pomocą drewnianych kołków, czy kul z pistoletu. Przy
pomocy czarodziei i nefilimów stworzyłam broń. Ostrze nasączone magią.
- Nefilimów… Przecież to są pół anioły, pół
ludzie – w jego głosie brzmiało zdumienie. – Ale to niemożliwe… To by
oznaczało, że ta cała gadanina o Bogu i Niebie jest prawdą.
- Bo jest Dorianie. Skoro istnieją istoty takie
jak wampiry, wilkołaki to, dlaczego nie miałyby istnieć anioły czy demony?
Dorian milczał przez chwilę, a jego dłoń
położona na moim brzuchu poruszała się delikatnie zataczając małe kółka.
- Spotkałaś kiedyś jednego? No wiesz anioła.
- Tak. Spotkałam kiedyś jednego, bardzo
dawno temu. Spotkałam też wiele demonów.
- Jacy oni są?
- Anioły są… - zamilkłam szukając
odpowiedniego słowa – chłodni. Podchodzą do spraw zwykłych śmiertelników z
dystansem a wilkołaki, czarodziei, nefilimów traktują z szacunkiem. Uważają, że
ich potomkowie zasługują na owe uczucie. Jednak wampiry to całkiem, co innego,
gardzą nami, nawet tymi, którzy się zmienili, którzy walczą ze swoją naturą.
- To czarodzieje i wilkołaki też są
potomkami aniołów? – Zdziwienie malowało się na jego twarzy.
- Wilkołaki powstały w wyniku dziwnej
anomalii, dzieci niektórych aniołów i ludzi zamiast stać się nefilimami z
jakiegoś powodu stały się wilkołakami. Ich zmysły są bardziej wyostrzone są
szybsi i silniejsi niż ludzie, ale mają jedną słabość…
- Srebro – przerwał mi podekscytowany
Dorian.
- Tak, srebro – poczułam jak moje usta
unoszą się w mikroskopijnym uśmiechu. – Jednak jest dla nich groźne dopiero po
dostaniu się do krwi. Co do Czarodziei to sprawa jest inna. Nie są oni
potomkami aniołów w prostej linii, lecz są wynikiem związków ludzi z
wilkołakami, lub nefilimami. Nie żyją
też wiecznie ja wampiry, albo po kilkaset lat jak wilkołaki.
- A wampiry? Czy one też pochodzą od
aniołów?
- Nie – na mojej twarzy pojawił się krzywy
uśmiech. – My zrodziliśmy się z demonów. Pierwszy wampir był synem demona i
ludzkiej kobiety. Narodził się wiele tysięcy lat temu. Niestety potem już nie
mogliśmy się rozmnażać tylko pozostało nam tworzyć nowe wampiry. Z biegiem lat
jednak nawet najstarsi zginęli. Teraz z tego, co wiem najstarszy wampir ma
około dwóch tysięcy lat.
- Mówisz o tym tak lekko – jego ramiona
zacisnęły się wokół mnie. – Ja jednak wiem, że cierpisz. Czego mi nie
powiedziałaś Rose?
- Powiedziałam ci bardzo dużo, więcej niż
powinien wiedzieć jakikolwiek śmiertelnik. Dorianie nie mogę mówić ci
wszystkiego, to jest dla ciebie niebezpieczne. Musisz zrozumieć moje położenie.
- Jak mam je zrozumieć skoro w dalszym ciągu
nic mi nie powiedziałaś? Mówiłaś o wampirach, wilkołakach i całej reszcie, ale
nie mówisz nic o sobie.
- Nie prosiłeś o to, pytałeś tylko o innych nie
o mnie – w moim głosie pojawiła się obronna nuta.
- A czy gdybym spytał odpowiedziałabyś mi? –
Gdy milczałam poczułam jak kiwa głową. – Rose nie pytałem, bo byłem pewny, że
mi nie odpowiesz, chciałem najpierw dowiedzieć się czegoś innego. Chciałem
zrozumieć, w jakim świecie tak naprawdę żyję. Ale Rose musisz mi opowiedzieć o
sobie. Nie proszę cię o obnażenie się z sekretów, ale o choć kilka informacji.
Muszę wiedzieć, że chcesz abym cię poznał, że chcesz abyśmy stali się
przyjaciółmi…
Wyswobodziłam się z jego objęć by obrócić
się twarzą do niego. Patrzyłam w niebieskie oczy i widziałam determinację.
Byłam pewna, że jeśli się nie zgodzę on wstanie z łóżka i wyjdzie.
Sama myśl o tym napawała mnie dziwnym bólem
w piersi. Nie chciałam by mnie zostawił. Po raz pierwszy od setek lat
pozwoliłam sobie poczuć cokolwiek do kogoś innego.
- Dobrze opowiem ci o sobie.
Pozdrawiam Sienna M.